wtorek, 27 listopada 2012

padam..

..ze zmęczenia. W końcu dotarliśmy do Kubalonki. Pełni obaw ale i przede wszystkim nadziei na dokładną diagnostykę. Po tygodniach szperania w sieci, gdzie niewiele konkretów się doszukałam, po długich namysłach czy warto, po ostatnich dniach stresu, bieganiny i pakowania wszystkiego co może się przydać.. dotarliśmy na miejsce. uff.. chwila dla siebie.. Młody śpi jak kamień, z resztą nic dziwnego po tak intensywnym dniu, wyjeździe w środku nocy z domu i 40 stopniowej gorączce jak tylko dotarliśmy na miejsce..

Piszę tego bloga, żeby inni mogli skorzystać - plan jest ambitny codziennie na bieżąco skrobać obserwacje na temat tego miejsca.
Wybierając się tutaj przeczytałam od deski do deski wszystko na temat szpitala - a dużo tego nie znalazłam- czas na konfrontację z rzeczywistością!

Trafiliśmy tu z Mazowsza, sama wyszukałam i poprosiłam lekarkę, prowadzącą Młodego, o skierowanie - kręciła głową z dezaprobatą .. czym nie powiem mnie wkurzyła -nie znała  miejsca i nie miała czasu nawet o tym pogadać. A komentarz "są dzieci które dwa razy w miesiącu biorą antybiotyk, więc  z Młodym nie jest tak źle" jakoś mnie nie zniechęcił a wręcz przeciwnie.
Ja się uparłam na Kubalonkę bo chciałam połączyć diagnostykę z rehabilitacją.

Młody ma 2,5 roku. Chodzi do żłobka i niestety często choruje.. Przyczyna nieznana.. w ciągu ostatniego roku 10 razy przechodził zapalenie oskrzeli, raz zapalenie płuc, które skończyło się pobytem w szpitalu ze stanem ogólnym dość ciężkim.
Ostatnio dostałam szału jak po raz trzeci z rzędu w ciągu 1,5 miesiąca usłyszałam, że Młody ma początek zapalenia oskrzeli.. i wtedy zaczęłam szukać alternatywnych rozwiązań do sterydów, leków rozszerzających oskrzela i antybiotyków.
Szukałam - może krótko - ale za to bardzo intensywnie- niewiele jest w necie jakichkolwiek informacji jak pomóc dzieciakowi nie pakując w niego ciężarówy z lekami. ..A wszystkie sanatoria przeznaczone są dla dzieci powyżej 3 roku życia.
Młodsze mogą próbować szczęścia w szpitalach specjalistycznych z rodzicem koczującym na krześle lub materacu pod łóżkiem swojej pociechy.
Kubalonka to jedyne miejsce jakie znalazłam, gdzie mały pacjent jest prowadzony od pełnej diagnostyki w zakresie dolnych dróg oddechowych do rehabilitacji czyli pobytu jakby sanatoryjnego.
Małe dzieciaczki przyjmowane są jeszcze w ośrodku Bucze, ale z tego co doczytałam tam nie ma diagnostyki - tylko pobyty sanatoryjne.

Wracając do sedna..
Dojechaliśmy - Młody wysiadł z auta dziwny jakiś - choć przed chwilą jeszcze śpiewał i wierszem gadał.. przycichł i opadł z sił. Gorący się zrobił - prawie 40 na liczniku wybiła..
Nie dość, że utknęłam tu na 3 tygodnie sama z Młodym - to jeszcze on mi taki numer wykręcił..
Pani doktor zbadała i odesłała do pokoju czekać co się wykluje - embargo na wyjścia poza cztery ściany... i tak się zaczęło niewesoło.. a jak będzie dalej zobaczymy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz