Dziś mieliśmy badanie w kierunku mukowiscydozy - każde dziecko ma zlecone to badanie. tzw chlorki w pocie,
Badanie bezinwazyjne, najpierw dziecko myje rękę, potem zakładają mu na kilka minut dwie opaski na rękę, mające na celu pobudzić do pocenia. Potem przyklejany jest plasterek i dziecko ma się spocić. Panie zachęcają do ubrania dzieci grubiej i motywowania do aktywności fizycznej. My troszkę inaczej do tego podeszliśmy - bałam się, że jak ubiorę Młodego na cebulę .. potem wyjdziemy spoceni na korytarz to zaraz coś złapie. Założyłam mu na rękę z plasterkiem chustkę - przewiązałam przedramię w miejscu gdzie był plasterek i faktycznie pobiegaliśmy trochę. Po 50 minutach, plasterek jest odklejany - ot i koniec badania.
Jest to jedyne badanie, które było umówione na indywidualną godzinę - wszystkie pozostałe jakie mieliśmy były umawiane dla wszytskich na jedną godzinę.
Więcej badań nie mamy przewidzianych.
P obiedzie mieliśmy czas wolny- więc włóczyliśmy się po okolicznych górach. O dziwo Młody -2,5 latek pięknie sobie radził. Zrobiliśmy kilka kilometrów zarówno po asfalcie w góręi w dół po bocznych drogach (sporadycznie jeżdżą tam samochody) jak i ścieżkach po górach, wśród drzew, konarów i strumyczka. Było super!
Kilka słów o kuchni:
Jestem niejadkiem - i niewiele rzeczy mi smakuje. Nie powiem, że wciągam wszystko od a do z.. ale obiektywnie patrząc jedzenie jest tu smaczne.
Gotują bardzo dobre zupy.
Drugie danie też jest w porządku - do tej pory był kurczak, indyk, karkówka, naleśniki, zawsze dwie surówki, dzieciaki dostają bonusy w postaci owoców, jogurtów lub wafelków.
Na szczęście nie jest to bezpłuciowe jedzenie - jak zwykle w szpitalach.
Dwa minusy są takie: - mała porcje masła i słodzona herbata.
Dla Pań kucharek wielkie brawa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz